Nieodłączną częścią sportu i życia jest presja. Czasem nakłada ją otoczenie, czasem my sami – jak sobie z nią radzić doskonale wie rekordzista olimpijski, człowiek który zdobył 22 medale i ustanowił 39 rekordów świata – MICHEAL PHELPS. Jak to wszystko osiągnął? Kto mu w tym pomógł? Jak to wykorzystał, żeby zrobić coś dobrego? Najciekawsze historie z książki w poniższych fragmentach:
Za wielkimi sportowcami często stoją wielcy trenerzy. I tak było w przypadku Michaela Phelpsa. To był Bob Bowman. A to co zrobił na Mistrzostwach Świata w Japonii było czymś niesamowitym. Po wyścigu półfinałowym, w którym Phelps zagwarantował sobie udział w finale, Bob miał do niego zastrzeżenia, nie chciał żeby sytuacja powtórzyła się w finale i o to co się wydarzyło (opisane słowami Phelpsa):
„Tymczasem kiedy wyszedłem z basenu, on rzucił mi się do gardła. Nie zdawałem sobie sprawy, że działa zgodnie z pewną strategią. Wiedział, że w pobliżu jest Jamie, więc kiedy się na mnie wydarł, poszedł do niego i zaczął się bawić w dobrego i złego glinę.
– Słuchaj Jamie, możesz podejść i pogadać z Michaelem? – spytał. Powiedziałem mu parę ostrych słów i to go podłamało.
– A co pan chce żebym mu powiedział? – zapytał Jamie.
– Powiedz mu: głowa do góry. Powiedz, że to był tylko jeden dzień i że jutro popłynie świetnie w wyścigu, bo już to robił i wie, że może to zrobić jeszcze raz. Po prostu pomóż mu się trochę pozbierać.
Mniej więcej to właśnie Jamie mi powiedział. Podziałało. Dzięki temu przypomniałem sobie, że mam zadanie do wykonania, i nie mogłem się doczekać, kiedy wskoczę do wody, żeby je wykonać. Byłem gotów rzucić się do basenu i udowodnić nie tylko Bobowi, ale wszystkim, że potrafię się ścigać na światowym poziomie, rywalizować z najlepszymi i każdego pokonać.”
Wtedy pierwszy raz w życiu Michael Phelps został Mistrzem Świata… Potwierdza to zasadę, że dobry trener powinien być również dobrym psychologiem.
Trener Phelpsa stosował również ciekawe porównania. Oto jedno z nich, które szczególnie mi się spodobało:
„Kiedy poświęcamy długie godziny na ćwiczenia, to tak, jakbyśmy wpłacali coraz więcej pieniędzy do banku. Musimy uskładać tyle, żeby w chwili gdy będziemy chcieli dużo wypłacić, na naszym rachunku nie zabrakło środków.”
Innym razem trener Bob przed zawodami pokazał wycinek z australijskiej prasy. Był to tekst napisany przez głównego doradcę reprezentacji Australii, w której największą gwiazdą był ówczesny najlepszy pływak Ian Thorpe:
„My mamy Iana, a oni usiłują powiedzieć, że mają kogoś lepszego. Na ważnych międzynarodowych zawodach Phelps jeszcze niczego nie dokonał. Wiemy, że to dobry chłopak, ale kiedy ktoś próbuje mówić, że jest większym pływakiem niż Ian – to absolutny nonsens. Phelps jest obiecujący, ale jeśli ktoś mówi, że prześcignie Thorphiego, to chciałbym żyć tak długo, aż ten dzień nadejdzie.”
Trener znał na tyle dobrze swojego podopiecznego, że wiedział, że to podziało na niego motywująco. Tak było w tym przypadku. Phelps z początku się zdenerwował, jednak potrafił przekuć złość na świetny wyścig i zwycięstwo.
I mój ulubiony fragment, gdy fiński dziennikarz zapytał czy Phelps naprawdę sądzi, że jest w stanie pobić rekord świata na 200 metrów stylem zmiennym, który był niepobity aż od 1994 roku, i wynosił 1:58,16?
Powiedział wtedy:
„Wszystko jest możliwe. Nie chcę zakładać, że czegoś dokonam, zanim rzeczywiście tego nie zrobię, i nigdy nie chcę niczego wykluczać.”
Jego relacja z samego wyścigu mówi wszystko:
„Czułem, że ustanawiam nowy własny rekord, i pomyślałem, że będzie to też rekord świata. Dotknąłem ściany, odwróciłem się, popatrzyłem na tablicę i uniosłem ręce. 1:57,94. To była moja odpowiedź. Nie da rady? 1:57,94. Niczego nie udowodnił? 1:57,94. Za trudne? 1:57,94. Bardzo mocno odczułem wcześniejsze uwagi i przypomniały mi się one do końca lata, ilekroć stawałem na słupku.”
I to podejście niezwykle mi się podobało. Wiara w siebie, ale i świadomość, że różnie może być. Koncentrowanie się na jak najlepszym wykonaniu zadania. To jest coś, z czego można się wiele nauczyć. Wynik jest zawsze sprawą otwartą. Główny cel: popłynąć jak najlepiej potrafię/zagrać jak najlepiej się da i tyle.
Oprócz tego, że Michael Phelps wiele osiągnął jako sportowiec, pokazał, że jest też wielkim człowiekiem. W rozdziale „Bohaterowie i inspiracje” widać to szczególnie.
„Bohater to powinien być ktoś, kto potrafi porwać innych własną odwagą i poświęceniem. Zawsze uważałem, że dzieci powinny mieć w rodzinie wzorce do naśladowania – tak jak dla mnie była moja mama. Ale tak naprawdę bohaterowie nie muszą być nikim z rodziny i ich zdjęcia nie muszą pojawiać się w gazetach. Nie muszą być nawet starsi od nas.”
Dla Phelpsa był to między innymi Stevie, chłopiec którego wielką pasją było pływanie, a w wieku 7 lat wykryto u niego guza mózgu. Rodzice skontaktowali się z jego największym idolem Michaelem Phelpsem, który odwiedził go w szpitalu. W tak młodym wieku miał przejść operację, która pozwoliła Michelowi zmienić perspektywę patrzenia na życie:
„Jak ja zachowałbym się w takiej sytuacji? Co może znaczyć zły dzień na basenie, jeśli pomyśli się o czymś takim?” – zastanawiał się.
Stevie wykazywał się niezwykłą odwagą i siłą. Przechodził kolejne operacje, a mimo to wchodził do basenu i pływał… Dostał nawet nagrodę w 2004 roku za najbardziej wartościowego zawodnika. Phelps niejednokrotnie się z nim spotykał, podtrzymywał na duchu, pływał, po prostu pomagał. Podsumował to tak:
„Można mieć różne zdania na temat tego, co czyni człowieka bohaterem, ale ja nie znałem większego bohatera niż Stevie.”
Dodatkowo stworzył fundację, pomaga dzieciom, propaguje pływanie i zdrowe podejście do życia oraz sportu. Książka, którą napisał, to bardzo ważna książka w moim życiu. Pokazuje ona wielkiego sportowca i jego niezwykłe relacje z trenerem. Śmiało może być drogowskazem dla innych młodych sportowców. Michael Phelps to moja kolejna wielka inspiracja i mój wzór. Każdy może mieć inne autorytety, ale zdecydowanie uważam, że warto je posiadać 😉