Do niecodziennego wydarzenie doszło dziś w Premier League. Ważny mecz, bo obie drużyny walczą o europejskie puchary. Liverpool prowadzi 2-0 do przerwy, ich gra wygląda naprawdę bardzo dobrze. Trener gospodarzy Ronald Koeman decyduję się zrobić od razu 2 zmiany i wpuścić na boisko niejakiego Sadio Mane. 50 minuta meczu, piłkę otrzymuję Pelle. Skrtel agresywnie przepycha się z nim w polu karny, po czym napastnik pada na murawę i… sędzia wskazuję rzut karny dla Southampton. Egzegutorem nie kto inny jak Sadio Mane. Ustawia piłkę na wapnie. 11 metrów od niej stoi między słupkami Mignolet. To idealny moment, żeby dać nadzieję swojej drużynie, zdobyć bramkę kontaktową i walczyć o punkty, „dobrze wejść w mecz” Cała drużyna, wszyscy kibice, trener wraz ze sztabem liczą na strzelającego, a on…
nie strzela gola… Mignolet broni. Co się dzieję dalej?
To bardzo trudny moment dla całej drużyny, ale przede wszystkim dla samego strzelającego, który wszedł 5 minut wcześniej na boisko i nie strzelił karnego…Mogą oni zrobić 2 rzeczy:
- Załamać ręce i powiedzieć, jak teraz już nie strzeliliśmy to nie mamy szans…Denerwować się na to, że nie wykorzystali rzutu karnego i narzekać, że Liverpool jest po prostu dla nich za dobry albo
- Dać z siebie jeszcze więcej. Walczyć o każdy centymentr boiska i zrobić wszystko, co tylko jest w naszej mocy, żeby wygrać.
Co zrobił Southampton? Co zrobił Mane?
64 minuta meczu czyli 9 minut później, Southampton dzięki wysokiemu pressingowi odbiera piłkę na połowie przeciwnika. Podanie otrzymuję Grazziano Pelle, które zauważa Mane. Ten robi szybki zwód i strzela gola kontaktowego.
W 84 minucie po długim podaniu, ciekawą wymianę piłkę kończy celnym strzałem lewą nogą Pelle. Jest 2-2. A dosłownie 2 minuty później o wyniku spotkania decyduje antybohater z 54 minuty, feralny wykonawca rzutu karnego czyli Sadio Mane;)
Liverpool przegrywa 3-2 ten mecz. Punktem kulminacyjnym był niestrzelony rzut karny drużyny, która przegrywała 0-2. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten karny paradoksalnie pomógł drużynie przegrywającej… Mam wrażenie, że skoncentrowali się oni na tym co jeszcze mogą zrobić. Patrzyli w przód i byli skupieni na swoich zadaniach.
Ta sytuacja to kolejny dowód, że z naprawdę beznadziejnej sytuacji, spadając na dno, można się odbić i wrócić na szczyt 😉 Takie życzę tygodnia wszystkim, którzy są na dnie i czujności tym, którzy są na szczycie 😉 A poniżej skrót meczu.
https://www.youtube.com/watch?v=4E2i39Xe2rA
